Z e-booka Jasność
Kilka tekstów z e-booka wydanego w 2008 roku:
Wyślij w niebo sto tysięcy posłańców
Leżę obejmując swój cień, zaciskam w palcach
imię Boga, śpię z jego szalikiem.
Kopię w ziemi w poszukiwaniu Boga,
zerkam przez szparę od klucza,
przeglądam zapiski. Rozchylam trawy, rozgarniam
gałęzie. Rozszarpuje mnie samotność,
mój cień zanosi się płaczem.
Chciałbym mieć w sobie przeczucie
ciebie, nosić w sobie twój ślad, znamię,
rzucać się z mostu w twoje objęcia.
Znajdować pochowane w kieszeniach i szufladach
upominki od ciebie. Śpiewaj mi do snu, bądź
dla mnie wszystkim, skoro wszystko mi zabrałeś.
***
który otworzył okno i wepchnął głowę
pod gilotynę nocy i który ociekał nocą
i miał jej wszędzie pełno
który wracał nie wiadomo po co i myślał
że to coś zmieni
który nie był stąd który spał na dworcach
który patrzył na rozpięte między gwiazdami imię Boga
i prosił żeby coś się stało
za Bogiem się czołgał
wracam z nowego dnia nic się nie zmieniło wiesz?
obok płynęły pociągi twarze szumiały
miało coś się stać prosiłem o to,
jest późno i jadę podarować
ci małe zawiniątko małą modlitwę
teraz stanę na palcach a ty się trochę pochyl
nachyl ucho muszę coś ci powiedzieć
muszę otworzyć okno i _____________
***
Spotykałem obcych ludzi, słuchałem
rozmów, wpadały mi w ręce książki, których miałem
nie czytać. Myślałem, że potrafię zrozumieć alfabety
albatrosów, czytać bukwy buków. To wszystko
widziane z góry miało składać się w jakiś czytelny napis.
Kiedyś pomyślałem coś a po chwili usłyszałem to
z twoich ust. Innym razem wieczór zagiął kartę dnia,
tak że mogłem do niego powrócić.
Wierzyłem, że chodzę tropem, mówiłem o znakach.
Sygnały, błyski zewsząd, pióra spadające
z nieba, podarunki z góry.
Jak książka, która przypadkowo otworzyła
się na nieprzypadkowej stronie.
***
trzymaj się, chwytaj się brzytwy
krzyża, rób to, co robiłeś, dalej ślij znaki
i posłańców, rozpalaj ogniska, zwracaj
na siebie uwagę. Niech dalej
wylatują z twoich ust modlitwy
i siadają na dłoni Boga, wołaj Boga po
imieniu, zapraszaj do siebie
***
Pomiędzy
światło przeświecało
przez słowa i zapisane kartki,
ludziom dymiły usta od psalmów
i wylatywały z nich gołębie,
coś chciało się stać, coś próbowało,
pomiędzy, i biała malwa wyrosła
na środku pokoju
i można było ją potrącać jak strunę,
i spływał po niej deszcz
z chmur i modlitwy,
wszystko wracało
z dymem, słońcem
i mgłą znad jezior,
ktoś się schylał a ktoś
stawał na palcach,
garbiła się tęcza
i była po naszej stronie
***
Sen
Niebieska Dziewczynka
kruszyła światło jak chleb
Miriam śpiewała mi do snu
z kieszeniami
wypchanymi nocą
wędrowałem po baśniach
szły za mną drzewa
i sarny ciągnąc
swe cienie
wołał Bóg przytulony
do człowieka
i wszedłem na drogę
i obudziłem się
***
Proces
Zostawiał siebie w miejscach i ludziach. Wszystko, co go spotykało, obracało
się w sen. Każdego popołudnia widział z okna, jak dwóch ubranych na czarno
ludzi wyprowadza pod ręce dzień za miasto. Dni były, jak łódki z papieru ginące
za zakrętem rzeki. Mimowolnie obdarzał sobą każdą godzinę. Płonęło na nim
ubranie. Umierał w każdej chwili, jaśniał ciemniejąc. Umierał, kiedy pływał w
jeziorze, siłował się na rękę, pisał wiersz. Czy chciał, czy nie oddawał się
światu, a świat w zamian za to jemu. Razem bywali jednym. Podnosili się na
duchu. Powolnym krokiem wychodził z życia, jak z pustej sali. Szedł i szedł, i
coraz mniej był podobny do tamtego chłopca, który pewnego dnia postanowił,
że nigdy nie umrze.
Dodaj komentarz